Narzeczony w twojej kawalerce
22 lipca, 2009Zaręczyłaś się, a twój narzeczony nalega na wspólne zamieszkanie. Problem w tym, że to on miałby się wprowadzić do Twojej kawalerki. Jak powinnaś się zachować?
Ewa Sawicka
autorka książki; "Savoir-vivre – podręcznik dobrych manier"
To coś więcej niż pytanie o właściwe z punktu widzenia savoir-vivre- u zachowanie w takiej sytuacji.
Z jednej strony coraz więcej par mieszka wspólnie nie formalizując związku lub – jak w Twoim przypadku – robiąc to połowicznie.
Z drugiej rośnie także u nas liczba dość popularnych na zachodzie Europy związków nazywanych LAT Couples, czyli Living Apart Together Couples, czyli osób będących parą, ale niemieszkających pod wspólnym dachem.
Wydaje się, że Twój partner jest zwolennikiem pierwszego rozwiązania, Ty zaś drugiego. Pozostaje sprawa jak – w kulturalny sposób – odmówić narzeczonemu lub poszukać kompromisowego rozwiązania, które satysfakcjonowałoby obie strony.
Jeśli jesteś zdecydowana pozostać w swoim mieszkaniu sama do czasu zalegalizowania związku, powinnaś to wyraźnie powiedzieć, np. w takiej formie: „Dla mnie wspólne zamieszkanie z Tobą jest możliwe dopiero po ślubie", bez wyjaśniania przyczyn czy zawiłego tłumaczenia się.
Masz prawo do takiego stanowiska.
Razem, a nie osobno
Jeśli jednak dopuszczasz wspólne mieszkanie, ale problemem jest to, że narzeczony ma się wprowadzić do Ciebie, to najprostszym rozwiązaniem jest wspólne wynajęcie mieszkania, z którym żadne z was nie jest emocjonalnie związane. I w takiej przestrzeni „docieranie" się.
Możesz użyć argumentu „Obawiam się, że w mojej kawalerce na co dzień będzie nam niewygodnie, może poszukamy jakiegoś mieszkania z osobną sypialnią?"
Takie rozwiązanie ma ten walor praktyczny, że obie osoby są w nim na równych prawach.
Unikamy więc na wstępie napięcia związanego z tym, że jedna osoba jest gospodarzem, a druga gościem (nawet jeśli więcej niż mile widzianym).
Wyrażając bowiem zgodę na wprowadzenie się do nas życiowego partnera (ale też współlokatora, który uiszcza opłatę za zajmowany pokój) powinniśmy przyjąć, że ta osoba jest od tej pory „u siebie" w takim samym stopniu jak my.
Z drugiej strony, jeśli to my jesteśmy osobą wprowadzającą się, zadbajmy, by swoim zachowaniem nie dostarczyć negatywnych doznań właścicielowi mieszkania – zbyt nonszalanckie obchodzenie się ze sprzętami, rozrzucanie garderoby po całym mieszkaniu, przestawianie książek (tak lepiej wyglądają, mają teraz logiczny układ itp.) jest oznaką braku wychowania.
Nie zachowujmy się jednak jak gość – skoro tu mieszkamy, także do nas należy zadbanie o porządek, np. umycie okien czy odkurzanie.
A co z finansami?
Powinniśmy także dzielić koszty utrzymania mieszkania, w tym również koszt jego wynajmu, ale już nie np. spłaty kredytu (chyba że zostało kupione jako współwłasność).
Sprawy finansowe, tuż po porządkowych, to najbardziej drażliwe kwestie w takich sytuacjach.
Swoje oczekiwania w tym względzie formułujmy więc w sposób taktowny, mówiąc raczej o swoich oczekiwaniach niż domagając się podporządkowania zasadom, jakie wynieśliśmy z domu.
Podstawą dobrych relacji jest bowiem umiejętność takiego ułożenia wzajemnych stosunków, by żadna ze stron nie czuła się pomniejszana czy wykorzystywana.
04.05.2009
foto:istockphoto.com