Jak przeżyć rozstanie…
31 lipca, 2009Rozstanie to dramat. Ale można je przeżyć godnie. Można? Nie…! Trzeba!
Wszyscy zapewne pamiętamy, jak to jest w stanie zakochania: motyle w brzuchu, dotykanie duchowych tajemnic, zamienianie niemożliwego w możliwe i nieodparte odczucie, że tak już będzie zawsze po kres naszych dni.
Stan ten jest jednak w swojej naturze stanem ulotnym i związek musi nieuchronnie rozwijać się dalej. To oczywiste, że bywa i tak, że zmierza ku rozstaniu.
Dlaczego się rozstajemy?
Generalnie można wymienić trzy główne powody takiego rozwoju wypadków:
Niedopasowanie
Kiedy fala hormonów zalewająca Twój mózg zacznie opadać (najczęściej po 3 miesiącach) czasami (a nawet często) okazuje się, że poza erotyczną fascynacją jakoś nam nie pod drodze.
Wychodzi na jaw, że za dużo nas dzieli, od sposobów sprzątania mieszkania i wydawania pieniędzy, po traktowanie psa i kota, pomysły na wychowanie dzieci lub stosunek do aborcji.
Wypalenie związku, czyli casus „starego małżeństwa"
W takim związku obecność partnera w Twoim życiu zaczynasz traktować jako oczywistość. Rezultat jest prosty – prawie nie dostrzegasz drugiej osoby.
Już nie zabiegamy o siebie i przestaje Tobie zależeć na tym, kim jest Twój partner, co czuje (i vice versa) i jak się wzajemnie postrzegamy. To takie niechlujstwo emocjonalne (zazwyczaj ma też wymierne fizyczne przejawy).
Osoba trzecia
Zdrada jest często rezultatem przypadku drugiego, kiedy w nudnym i nadmiernie uporządkowanym życiu pojawia się ktoś, kto dostrzega w Tobie lub naszym partnerze nowe możliwości.
Rozmowy znowu stają się fascynujące, nabiera się niezwykłej perspektywy, w której nawet utknięcie w korku w jednym samochodzie staje się fascynującą przygodą…
Chociaż boli…
Każde rozstanie boli i dotyczy obydwu stron. Prawie zawsze i bez względu na to jak przebiega. Jeśli to, co się działo pomiędzy dwojgiem ludzi było ważne, to jasne, że utrata jest trudna do zniesienia.
Nie warto jednak „iść na żywioł" i poddawać się emocjom w sposób całkowicie niekontrolowany, ponieważ sposób rozstawania silnie rzutuje na naszą przyszłość.
Nie ma sensu robić sobie wroga z osoby, która zna nas najlepiej (!) oraz pokazywać samych siebie z najgorszej strony.
Poza tym, co najważniejsze, wspólne życie do czegoś zobowiązuje. Partnerzy są w dużym stopniu za siebie odpowiedzialni …do samego końca.
Jak odejść?
Znikanie bez uprzedzenia, zdawkowe pożegnanie „Żegnaj na zawsze" tuż przed wyjazdem lub ważnym wydarzeniem w życiu partnera świadczy jedynie o tchórzostwie odchodzącego i braku szacunku do osoby „porzucanej".
Warto zdobyć się na odwagę i porozmawiać, nie stawiać jej zarzutów, ale uczciwie (to z reguły też jest trudne i boli) spróbować wyjaśnić dlaczego rozstanie w danej sytuacji jest najlepszym rozwiązaniem dla dwojga.
Wymaga to dużo odwagi ale warto, ponieważ jak emocje opadną partner/ka nie będzie się czuł się nieważny i zlekceważony – jak zużyta rzecz.
Szczera rozmowa pozwala dostrzec błędy (warto skupić się na swoich, bo tych możemy w przyszłości unikać) i może sprawić, że nie utracimy bliskości z naszą dotychczasową drugą połową. Takie rozstania, chociaż trudno to sobie wyobrazić w trakcie wydarzeń, są często początkiem…przyjaźni.
Jak przeżyć rozstanie?
Na początku, kiedy słyszysz „To już koniec" i próbujesz przyjąć to do świadomości, życie staje się koszmarnym snem, często nie czujemy nic – zamieramy.
Emocje są tak silne, że zagłuszają myślenie, niekiedy całkowicie. Do rzadkości należy (szczera!) reakcja „Życzę Ci szczęścia, jesteś wolny, masz wybór"…
Po niedowierzaniu, wypieraniu przychodzi czas na rozpacz i łzy. To czas lamentu i reakcji od których warto się powstrzymać: rękoczynów, wyzwisk, zatrzymywania siłą, prowadzenia dochodzeń.
To nie ma sensu, ponieważ pogłębia poczucie bezradności i niebezpieczne narusza szacunek do siebie samego. Czas rozpaczy jest przeznaczony na rozpacz – trzeba się wypłakać, najlepiej na ramieniu przyjaciela.
Mówić bliskim o swoim żalu, cierpieniu, niezgodzie na tę sytuację. To bardzo potrzebne. I nie trwa wiecznie. Pomaga.
A co potem?
Zamiast proszków uspokajających trzeba zadbać o siebie… wskazana jest aktywność fizyczna, coś ekstra z ciuchów i pielęgnacji ciała, nadrobienie zaległości kulturalnych i naukowych – to na co przyjdzie ochota.
Łagodnie poddać się upływającemu czasowi z tzw. wglądem w siebie…
Można wtedy odkryć w sobie wiele niespodzianek, które sprawią, że kiedyś z wdzięcznością wspomnimy ten przeklęty dzień rozstania.
04.05.2009
foto:istockphoto.com