TEST REDAKCJI: HOTEL WERANDA HOME

Wdycham głęboko cały sosnowy las. Mój ulubiony, nic nie pachnie tak jak on. Jest bajecznie – dookoła mnie piękny beżowy dywan usłany igłami i szyszkami.

O 6 rano budzi nas deszcz. Najpierw słyszymy delikatne uderzenie kilku kropel w dach. Po chwili krople spadają coraz śmielej, coraz bardziej zdecydowanie ogłaszając swoją obecność, wreszcie opanowują bezapelacyjnie całą przestrzeń i stapiają się w jednostajny szum deszczu. Deszcz i las – gdy te dwa zapachy łączą się ze sobą, powstaje mieszanka najsmaczniejsza. Oddajemy się jej, otwieramy drzwi i okna domku jak najszerzej, zamykamy oczy i pozwalamy chwili trwać. Rześkie poranne powietrze motywuje do aktywności: bieganiu i rozciąganiu oddaję się z rozkoszą! Jest tak pyszne powietrze!

Podczas niespiesznego śniadania planujemy dzień. Pan Marcin zapytał mnie czy już pływałam łódką. Zachęcona nie tylko namowami, ale również urokiem jeziora – postanawiam: popłynę. Podążamy pomostem ku łodziom, obmyślam strategię wiosłowania (sama tego nigdy nie robiłam). Wsiadam do łódki, odpycham się od pomostu i staram się opanować wiosła. Tafla wody delikatnie migocze, w lustrze wody odbijają się promyki słońca, na wodzie, poruszane wiatrem delikatnie kołyszą się kwitnące lilie. Jest ich naprawdę dużo.  Są cudne. Staram się wiosłować tak, żeby nie uszkodzić kwiatów. Czuję się pewnie. Oddycham spokojnie. Jest tak błogo i pięknie. Więc tak, pływałam łódką. Sama. Proste : )

Dzisiaj pogoda jest idealna do robienia zdjęć. Trochę pochmurnie. Czasami pada. Słońce od czasu do czasu wynurza się zza chmur.

Zabieramy VOLVO na przejażdżkę.