Alergik w przedszkolu… mile widziany?
14 kwietnia, 2009Niemal w każdej placówce, na pytanie, czy przyjmie malucha z uczuleniami, usłyszymy odpowiedź twierdzącą. Nie oznacza to jednak jeszcze wcale, że opieka będzie właściwa i komfortowa z punktu widzenia rodziców. Jeśli chcecie uniknąć konfliktów, kłopotów, a nawet konieczności przenosin, warto poznać szczegóły.
Eliza Dolecka
Rozmawiając z dyrektorami czy opiekunami przedszkoli niemal zawsze otrzymujemy zapewnienie, że mali alergicy są mile widziani. Praktyka pokazuje jednak, że często przestaje być tak słodko po zapłaceniu wpisowego i czesnego. Nie wynika to z niczyjego wyrachowania czy próby oszustwa. Nasilenie alergii i związane z tym szczególne potrzeby dziecka są bardzo różne. Z wieloma aspektami tego problemu placówka styka się po raz pierwszy przy naszym maluchu.
Zatem im więcej pytań zadamy na starcie i ustalimy szczegółów, tym łatwiejsze będzie życie nasze, opiekunów, a przede wszystkim dziecka. Samo wkroczenie rodziny w etap przedszkolny to spory stres. Zatem oszczędźmy sobie dodatkowych.
Kto przygotuje posiłki?
Sposób żywienia dzieci w przedszkolach nie jest identyczny. Są takie, w których na miejscu jest pełna kuchnia, ale i takie, do których posiłki przywozi firma kateringowa, a opiekunowie jedynie podgrzewają je na miejscu. Żadne z tych rozwiązań nie gwarantuje, że zostanie przygotowane odpowiednie jedzenie dla waszego dziecka. Niezależnie od tego, czy placówka jest państwowa, czy prywatna.
Są przedszkola, w których kucharki, na podstawie listy produktów przygotowanej przez rodziców, gotują osobno dla alergików (np. "Konradek" w Warszawie). W praktyce wygląda to mniej więcej tak, że kiedy dziecko nie może jeść np. makaronu i mleka, a planowana jest zupa pomidorowa z makaronem, dostaje pomidorową z ryżem, bez śmietany. Ważne jest bowiem, by posiłek był jak najbardziej podobny do tego, który spożywają zdrowi rówieśnicy. Jeśli została dobrze przygotowana umowa z firmą kateringową (np. sieć przedszkoli "Smerf" w Warszawie"), także nie ma problemu. Posiłki również są przygotowywane zgodnie z dietą; co więcej istnieje nawet możliwość wybrania firm, których produkty nas interesują.
Zazwyczaj jednak… "Kiedy dzieci jadły makaron z sosem truskawkowym, którego nie mógł jeść mój synek, dostawał suche kluski z cukrem. Gdy szkodziło mu niemal w pełni jakieś danie, na przykład pierogi z serem, jego obiad składał się tylko z zupy. Nikt nie zawracał sobie głowy różnicą kaloryczną, składnikami odżywczymi, itp." – wspomina Anna Zaniewska, mama 6-letniego Mikołaja, który chodził do przedszkola państwowego. Niewiele lepsze doświadczenia ma Wioletta Kaczmarczyk, mama 4-letniego Igora, chociaż oddała dziecko pod opiekę placówki prywatnej, w której czesne wynosi 700 zł. "Nie ma propozycji zamiast. Jak Igor czegoś nie może, to po prostu tego nie je. Chyba, że przyniosę coś zastępczego z domu" – zapewnia.
Czy można przynosić produkty z zewnątrz?
W przypadku dzieci o bardzo skomplikowanej diecie rozwiązaniem wydaje się możliwość zapewniania bezpiecznych produktów przez rodziców. Takie zwyczaje panują, a przynajmniej jeszcze niedawno panowały, także w państwowych przedszkolach ( np. nr 145 i nr 52 w Warszawie). Rodzice znają z wyprzedzeniem jadłospis, dlatego mogą przygotować nie tylko odpowiednie posiłki, ale zarazem podobne do tych dla innych dzieci. Dania są podgrzewane w mikrofalówce. Bywa, że przedszkole w takiej sytuacji rezygnuje z części opłaty przedszkolnej, ale nie jest tak zawsze, więc warto o to dopytać.
Coraz częściej przedszkola zasłaniają się jednak przepisami sanitarnymi i taka współpraca zostaje obwarowana dodatkowymi warunkami (na przykład żądanie zaświadczenia od lekarza specjalisty o negatywnym wpływie na zdrowie nieprzestrzegania diety, oświadczenie rodzica o wzięciu odpowiedzialności za ewentualne zagrożenie epidemiologiczne, etc.) lub jest w ogóle niemożliwa.
Kto zadba o właściwą dietę?
Alergik, jak każde inne dziecko, musi spożywać odpowiednią ilość produktów odżywczych, by prawidłowo się rozwijać. Jadłospisy dla dzieci zdrowych zazwyczaj układają dietetycy. O tych z uczuleniami pod tym kątem pamięta się niezwykle rzadko. Istnieją specjalne państwowe przedszkola "dietowe" (np. przedszkole nr 197 przy ul. Popiełuszki i przedszkole nr 27 przy ul. Koszykowej W Warszawie), które nie tylko przyjmują alergików, ale zapewniają im fachową opiekę i warunki rozwoju. Niestety, jest ich naprawdę niewiele i niezwykle trudno się do nich dostać. Szczęśliwie – taka placówka jest potrzebna tylko wtedy, gdy malec jest uczulony na wiele produktów, a jego dieta bardzo skomplikowana. W żadnym przedszkolu, przynajmniej teoretycznie, nie ma problemów z eliminacją czekolady, cytrusów czy orzechów, czyli najpopularniejszych alergenów.
Co z innymi problemami?
Alergia, zwłaszcza u dzieci w wieku przedszkolnym, zazwyczaj nie dotyczy wyłącznie diety. Kilkulatki częściej cierpią z powodu kataru siennego, astmy, zmian skórnych (alergia kontaktowa). Jeśli wymagają przyjmowania leków w ciągu dnia, sprawa bardzo się komplikuje, bo w wielu przedszkolach już przy wejściu wisi kartka, że nie będą one podawane. Dotyczy to znowu i placówek państwowych, i prywatnych. Zazwyczaj na podawanie leków godzą się tylko te przedszkola, które zatrudniają pielęgniarkę, niewiele jednak pozwala sobie na taki luksus. "Mikołaj tylko dlatego dostawał leki, że jedna z wychowawczyń wyraziła pisemnie zgodę na ich podawanie i wzięła na siebie pełną odpowiedzialność za ewentualne skutki. Można się więc dogadać." – wspomina Anna Zaniewska. W określonym zakresie – czasem tak. Bywa bowiem, że przedszkole pozwala na stosowanie przez dziecko doraźnych leków wziewnych, ale musi ono samo obsługiwać inhalator.
Jeśli malec jest uczulony na kurz, zwykle nie ma większych problemów, bo przedszkola są zazwyczaj bardziej czyste niż nasze mieszkania. Gorzej z uczuleniem na pierze, detergenty czy pyłki roślin.
"Wprawdzie u nas to rodzice dają do przedszkola pościel, więc mogą dopilnować, by była bezpieczna dla alergika. Nie mają jednak wpływu na to, by i na sąsiednim łóżku kołdra pierza nie zawierała. Tymczasem przy silnym uczuleniu to i tak dziecku przeszkadza" – przekonuje Wioletta Kaczmarczyk. Ewa Myrczak, mama 4-letniej Zuzi dodaje, że chociaż musiała zapłacić za przedszkolną pościel, nie miała wpływu na jej rodzaj. W przypadku jej dziecka nie miało to jednak znaczenia "Zuzia jest uczulona na większość proszków do prania. Na szczęście pozwolono mi prać powłoczki w domu".
Przedszkole zazwyczaj nie zrezygnuje z rybek, gdy nasza pociecha jest uczulona na ich pokarm czy pylących roślin w ogrodzie. Nie zadba też o odpowiednie mydło, dlatego trzeba przynosić własne i dopytywać, czy się nie kończy. Jednak w okresie intensywnego pylenia zazwyczaj znajdzie się jakaś pani, która zostanie z malcem uczulonym na pyłki, gdy grupa idzie na spacer. Dobre i to!
Czytaj również:
Jeśli Twój przedszkolak cierpi na alergię pokarmową