Morsowanie to najprościej mówiąc kąpiele w lodowatej wodzie, praktykowane w okresie od jesieni do wiosny – najczęściej w większych grupach. Wielu z nas widząc obrazki morsów w okolicznościach mroźnej zimy, ubranych w stroje kąpielowe, czapki i rękawiczki, zadaje sobie pytanie, czy to na pewno bezpieczne i czy rzeczywiście morsowanie działa zbawiennie na organizm człowieka.
Przyjrzyjmy się bliżej, jakie procesy zachodzą w ciele pod wpływem zimnej wody. Niska temperatura wody powoduje, że kurczą się naczynia krwionośne i zmniejsza się dopływ krwi do tkanek, przez co skóra blednie, a organizm chroni się przed utratą ciepła. Zimna woda działa nie tylko przeciwbólowo, ale też… poprawia humor – odpowiadają za to słynne endorfiny, nazywane „hormonami szczęścia”. Osoby morsujące podkreślają, że zimnym kąpielom towarzyszy często uczucie euforii i błogostanu. W kolejnej fazie uaktywnia się układ immunologiczny, który zaczyna produkować różnego rodzaju przeciwciała, ale dzieje się to dopiero po kilku sesjach kąpielowych. Dlatego też, aby wzmocnić układ odpornościowy, specjaliści zalecają morsowanie przynajmniej raz w tygodniu. Po około pięciu minutach naczynia krwionośne ponownie się rozszerzają, następuje poprawa ukrwienia skóry, spada też ciśnienie tętnicze i żylne krwi, a naczynia krwionośne stają się bardziej napięte. Efektem końcowym kąpieli w lodowatej wodzie jest pobudzone krążenie i poprawa ukrwienia różnych narządów. Morsowanie ma zatem zbawienny wpływ nie tylko na naszą odporność, ale też wpływa na ogólny stan zdrowia i samopoczucia.